czwartek, 19 marca 2020

COVID 19, Homo Sapiens i Planeta Ziemia



      Świat przeżywa dramat. Epidemia. Pandemia. Panika. Kwarantanna. Wirus. Apokalipsa. Wszyscy umrzemy.
       Może tak, może nie. Raczej nie. Jak podaje Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego, w okresie od 8 do 15 marca na grypę zachorowało w Polsce 158677 osób. W tym samym czasie na koronawirus zapadły 172 osoby. Nie mnie oceniać powagę sytuacji, jednak w moim odczuciu statystyki dają pewne pokrzepienie. Powiedziałabym nawet, że uspokajają. Mimo to, w ciągu pierwszych kilku dni po ogłoszeniu pandemii nasz kraj ogarnęła ogromna panika. Śledząc włoską ignorancję oraz nieudolność tamtejszego rządu i społeczeństwa w zapanowaniu nad chorobą, wyciągnęliśmy wnioski. Zamknęliśmy szkoły, restauracje, kluby, puby, odwołaliśmy imprezy, spotkania, przynieśliśmy pracę do domu i zamknęliśmy się, każdy w swoich czterech ścianach. A to wszystko w przeciągu zaledwie 3 – 4 dni. Ja jestem pod wrażeniem. Od tego czasu jako społeczeństwo wykazujemy się ogromnym zrozumieniem dla sytuacji, dojrzałością i solidarnością. Brawo MY. Ale co teraz? Co dalej?
      Teraz będzie tylko lepiej! Już spieszę z wyjaśnieniem. Wyjdź na balkon i wykonaj głęboki wdech. Czujesz? Oprócz W KOŃCU czystego powietrza, dookoła unosi się zapach świeżego prania i płynu do szyb. Wszyscy sprzątamy. Szorujemy mieszkania. Pierzemy koce, pościele, narzuty, dywany, pokrowce, masowo pozbywamy się roztoczy, które wiadomo, mimo że niewidoczne, znacznie zagrażają naszemu zdrowiu. Jakże czysto, zdrowo i pachnąco będzie teraz
w naszych mieszkaniach! A wszystko dzięki temu, że nagle mamy na to czas. A co się dzieje, gdy już wszystko jest posprzątane? Parzymy miętę lub dobrą kawę i czytamy odkurzone wcześniej książki. Rozpoczynamy kolejne sezony seriali. Przytulamy się. Piszemy blogi, nagrywamy podcasty. Pieczemy chleb. Malujemy dzieciom buźki. W przeglądarkę internetową wpisujemy: „jak zrobić w domu ciastolinę”. I tak całe popołudnie, cały dzień. Telefony aż się grzeją, gorąca linia na okrągło, z mamą, z dziadkiem, z siostrą, z przyjaciółmi. - Jak się dzisiaj czujecie? - Co gotowałaś? - Gdzie to przeczytałeś? - Pamiętasz jak w zeszłym roku, w maju paliliśmy ognisko nad rzeką? To były czasy.
       Teraz też są czasy. Czasy, w których została nam dana szansa, żeby zobaczyć to, na co byliśmy już zupełnie ślepi. Żeby zacząć od nowa. Nagle w naszych głowach obudziła się troska o siebie nawzajem. Masowy przekaz telewizyjny na temat zagrożenia życia spowodował otrzeźwienie. Rozmawiamy cały czas. Dzwonimy do ludzi, z którymi kontakt dawno już wygasł. Piszemy do siebie. Przypominamy sobie. Chcemy, żeby wróciło. Żeby trwało.
       Portale społecznościowe donoszą, że troszczymy się nie tylko o swoich bliskich
i znajomych. Masowo angażujemy się w akcje pomocowe, gotujemy dla lekarzy, robimy zakupy ludziom starszym i przebywającym na kwarantannie. Zrobiliśmy zapasy, pewnie niepotrzebne, ale potrafimy się teraz nimi podzielić i mądrze nimi gospodarować. Szukamy potrzebujących. Nawracamy tych, którzy uznali, że nie muszą się podporządkowywać. Brawo. Brawo. Brawo.
       Po wielogodzinnych rozmowach z bliskimi oraz wielu przemyśleniach spowodowanych bieżącą sytuacją, troska wchodzi mocniej. Idzie dalej. Zaczynamy myśleć co robimy. Nagle naturalną rzeczą wydaje się, że czerniejący już lekko banan nadaje się idealnie na smoothie, albo do omleta, albo do muffinek, do naleśników, albo nawet jako maseczka na twarz! A jeszcze dwa tygodnie temu taki sam banan wylądowałby w koszu. Doceniamy i szanujemy, być może z powodu braku pewności, że w przyszłości nadal będziemy to mieć.
       Do dnia dzisiejszego turystyka praktycznie przestała istnieć. Oczywiście, przyniosło to wiele szkód i dramatów dla przedsiębiorców, z tej branży. Jednak spójrzmy dalej... Do Wenecji przypłynęły delfiny. Już się nie boją, już nie ma czego. Podobnie, w wielu innych miejscach pojawiły się gatunki zwierząt, ryb i ptaków, wcześniej ukrywające się z dala od tłumów turystów. W Egipcie krystalicznie czystą wodę opanowały meduzy. Na Malcie plaże nigdy nie wyglądały tak dziko i czysto. Przyroda jest bezpieczna. W tym momencie jej nie zagrażamy. Podnosi się, zmartwychwstaje. Dzięki jednemu wirusowi pojawiła się szansa, że nie zniszczymy doszczętnie naszej planety. Siedzimy w domu. Daliśmy Ziemi żyć.
          Epidemia przekłada się na dyscyplinę. Myjemy ręce, ale i patrzymy na ręce. Na swoje i na cudze. Zastanawiamy się nad tym co robimy. Upominamy się nawzajem. Uważamy. Myślimy
o przyszłości. O przyszłości w szerszym kontekście niż my sami. Nie chodzi już o karierę. Chodzi
o przetrwanie. Chyba dociera do nas, że omal nie zniszczyliśmy świata, w którym żyjemy. Koronawirus sieje strach, ale obok niego idzie nadzieja i nasza druga szansa.
        

        Świat przeżywa dramat. Epidemia. Pandemia. Panika. Kwarantanna. Wirus. Apokalipsa? Wszyscy umrzemy? Raczej nie. Przetrwamy, a przy tym otrząśniemy się z marazmu i egoizmu. Zaczniemy lepiej. Wszystko na to wskazuje. To są NASZE czasy.



Fot. Mateusz Szczepanik





Fot. Mateusz Szczepanik


środa, 29 stycznia 2020

Babcia Celinka poleca Geranium!








        Wbrew pozorom, mamy zimę. Śniegu nie ma, za to jest zimno, szaro i brzydko. Są też przeziębienia. Mniej lub bardziej, jednak chorują wszyscy dookoła. 

Ja, po powrocie z Malty, oprócz wiecznego przeziębienia cierpię na ogólne niezadowolenie, brak chęci na cokolwiek, zmartwienie, znużenie i zmęczenie. Podejrzewam, że nie ja jedna mam ten polsko-zimowy syndrom depresyjny. 

Razem z Babcią Celinką mamy oczywiście złoty środek (właściwie to zielony) na wyleczenie tych, co lekko przeziębieni oraz tych, co mocno zmartwieni.

Tadadadammmm GERANIUM! Większość z was pewnie nawet ma tę roślinę w domu. 





Geranium, znane też jako Anginka lub Cytrynka to roślina sprowadzona do Polski z Afryki. Jej hodowla nie jest skomplikowana, Anginka rośnie szybko i wymaga jedynie regularnego podlewania. 
Cytrynkę używamy głównie do inhalacji w przypadku kataru i kaszlu. Ten fakt nikogo nie dziwi, ponieważ roślina ma bardzo silne walory zapachowe. Wiadomo też, że kilka liści Geranium warto dodać do herbaty, aby uzyskać cytrusowy aromat i bogactwo witaminy C. Ta zaś podnosi odporność organizmu w okresach przeziębiennych. Liście anginki wykorzystuje się też do leczenia zapalenia ucha. Roślina ma silne właściwości bakteriobójcze i wypłasza drobnoustroje, dlatego zwinięty listek ułożony bezpośrednio w zewnętrznej części ucha przynosi szybki efekt przy wczesnym stadium tego typu dolegliwości. W polskich domach często płuka się też gardło herbatką z Geranium, w przypadku anginy lub po prostu bólu gardła. 

Geranium ma jednak więcej zalet. Babcia traktuje roślinę również jako naturalny odświeżacz powietrza. Przechodząc obok niej delikatnie trąca jej gałązki, dzięki czemu silny zapach cytrusów na długo unosi się w mieszkaniu. Cytrynka to także jedna z tych cennych roślin w domu, które oczyszczają powietrze. Liście rośliny pokryte są włoskami te zaś mimo, że nie są przyjemne 
w dotyku, spełniają bardzo ważną rolę - pochłaniają pyły zawieszone. W związku z tym warto pamiętać, aby do spożycia (herbatki, napary) wybierać młode listki rośliny. 


A teraz krótko o najważniejszych dla mnie właściwościach Geranium - uspokajających i odprężających (nasennych również). 
Aby wydobyć z rośliny właściwości uspokajające wystarczy zgnieść kilka listków i zdecydowanie wdychać intensywny zapach przez kilka minut. Powinno to przynieść szybkie odprężenie. Liście można też zalać wodą, dodać odrobin cytryny, goździków, cynamonu i wypić taki napar oglądając ulubiony serial. Taka mikstura obniża ciśnienie krwi i  koi nerwy. Najlepiej sięgnąć po nią wieczorem, ponieważ herbatka działa lekko nasennie. 
Razem z Babcią Celinką mamy jeszcze jedną geraniową miksturę uspakajającą. Jest to lemoniada z Geranium i miodem. 
Pokrojone listki rośliny zalewamy miodem i odstawiamy na 2-3 godziny. Następnie dodajemy sok z połowy cytryny i kilka szklanek wody. Po wymieszaniu całości cieszymy się egzotycznym smakiem zdrowej, relaksującej, odprężającej lemoniady.

















Zatem -  na zdrowie! I na dobranoc!


Wrzuć na pełny ekran ;)